Olivia wyszła ze swojego mieszkania i pospiesznym krokiem udała się do parku znajdującego się za rogiem jej bloku. Było już bardzo ciemno. Ulice jeszcze nie zostały oświetlone. Dziewczyna zawahała się widząc, a raczej nie widząc nic w pobliskim parku. Zapomniała zabrać ze sobą latarki. Nagle usłyszała męski zachrypnięty głos.
- Olivio - szepną mężczyzna stojący pod drzewem. Opierał się lewą nogą o pień. Latarnia po drugiej stronie drogi nagle się zapaliła, dziewczyna lekko drgnęła.
- Witaj Olivio.
- Cześć - powiedziała nieśmiało.
- Usiądziemy ? - wskazał na ławkę znajdującą się obok nich.
- Jasne.
Kiedy usiedli Harry usłyszał szybki bicie jej serca, przyśpieszony oddech. Najwidoczniej bała się. Pozostało tylko dociec czego. Harrego ? Ciemności ?
- Czego się boisz ?
- Ja się nie boje - powiedziała z drgającym głosem.
- Czuje to. - Czuje ? Czy on jest jakimś psem? a może wilkołakiem? Nie. On jest wampirem. Krwiopijcą. Gdyby chciał już by ją zabił.
Na niebie pojawił się księżyc. Tego wieczoru była pełnia. Dokładnie 9 października. Pełnia księżyca działała na wampiry bardzo mocno. Wtedy mężczyźni pożądali kobiety najbardziej. Dlatego więc zaprosił Olivię? Tylko dla własnej korzyści? Żeby ją wykorzystać. On taki był. Kobieciarz. Jest wiele typów mężczyzn i są oni wyjątkowo nieznośni tylko, że w tym tylko jedni ich pokonywali. Mężczyźni obdarzeni mocami wampirów.
- Opowiedz mi coś o sobie Olivio. - powiedział wpatrując się w okrągły, świecący księżyc.
- Mów mi Liv.
- Dobrze Liv, a mów mi Harry.
- To.. jestem dziewczyną. - zaśmiał się głośno, na co odwzajemniła się uśmiechem. - pracuje w tutejszym supermarkecie, mam 19 lat. Uwielbiam jeździć konno, śpiewam, tańczę, tyle ci wystarczy? - zapytała i spojrzała na niego. Nagle gwałtownie przesunęła się w bok. Odsunęła się od niego, a na jej twarzy wymalowany był strach.
- Co jest? Wystraszyłaś się czegoś? - szybko przypomniał sobie jednak o swoich czerwonych oczach.
- T.. Twoje oczy są czerwone.
- To przez pełnie, nieraz tak mi się robi. Mam chore oczy. - powiedział przecierając je. - widzisz? Już są normalne.
- Tak. Przepraszam. Dziwnie zareagowałam. Powinnam się domyślić, przecież pełnia na każdego jakoś oddziałuje. Na jednych mniej, na innych mocniej. Ale dzisiaj jest wyjątkowo piękna prawda ? - powiedziała po czym spojrzała w oprószone gwiazdami i rozjaśnione od księżyca niebo.
- Masz racje. Jest piękny, ale nie bardziej od ciebie. - spojrzał na nią, spuściła wzrok patrząc teraz na ciemną i lekko wilgotną trawę.
- Znowu masz takie oczy. Chyba powinieneś iść do lekarza. - Olivio, ależ on chodzi do lekarza. Zwykle do chłodni, w której przechowywana jest krew. Tym się żywi. Tego potrzebuje. Sam nie lubi zabijać ludzi. Nie sprawia mi przyjemności podcinanie im gardeł, za dużo z tym pracy. Harry woli iść na łatwiznę, bo kto będzie szukał jednego marnego litra czerwonej jak inne krwi.
- Byłem, ale on mi nie pomorze, to jest nabyta choroba, za dużo w przeszłości oglądałem telewizji. Rozumiesz.
- Rozumiem, ale nie wygląda to normalnie.
- Porozmawiajmy o czymś innym.
-Dobrze więc.. może teraz ty opowiesz mi coś o sobie? - spuścił głowę, wiedział, że go o to spyta. Wiedział, że będzie musiał kłamać.
- Mam 20lat. - zaliczone pierwsze kłamstwo. - Jestem normalnym chłopakiem z miasta. - kolejne kłamstwo. - To tyle. Nie wiem co mam jeszcze powiedzieć, nie interesuje się niczym, nie uprawiam sportów, nie mam hobby.
- Myślałam, że codziennie jesteś na siłowni, masz takie mięśnie. - przez chwile się na niego zapatrzyła. Światło z latarni nie dawało zbyt wiele, ani nawet księżycowe, jednak widać było mięśnie brzucha chłopaka przez biały T-shirt.
- Na prawdę nic nie robię, te mięśnie same się tak uformowały. - podciągnął koszulkę. Olivia nie mogła oderwać wzroku, tak bardzo przyciągał. Powiedział jej prawdę. Jednak dziewczyna w to nie uwierzyła. Nie było możliwe iż nie robił kompletnie nic, a miał takie mięśnie, uznała to za zwykły żart.
Ze wschodu nagle ruszył się zimny wiatr. Potarła kilka razy rękami nagie ramiona. Spieszyła się na spotkanie i zapomniała zabrać kurtki. Harry wyczuł to, po czym zdjął z siebie płaszcz jesienny i ubrał w niego Olivię.
- Dziękuje, ale nie będzie ci zimno?
- Mi bardzo rzadko jest zimno. - położyła rękę na jego ramieniu.
- Ale teraz jest, prawda ? - był lodowaty.
- Nie
- Przecież jesteś taki zimny.
- To nic. Ważne żeby tobie było ciepło. - zbliżył się do niej, dotknął lekko jej policzka i najwidoczniej chciał doprowadzić do spotkani jej ust ze swoimi. Kiedy dzielił ich zaledwie jeden milimetr, odsunęła się i popatrzyła w dół.
- Co się stało Olivio? - zapytał Harry. Zdziwiła go reakcja dziewczyny na jego bliskość, wszystkie inne mu ulegały. Jednak problemem Liv nie były on. Podobał jej się, dobrze czuła się w jego towarzystwie, ale nigdy nie miała chłopaka, nigdy nie była zakochana dlatego go nie miała, nawet nie miała na to czasu. Ciągle się uczyła, normalnym był teraz jej strach. Pierwszy pocałunek to coś jednak znaczy. To coś co ma zapamiętać na zawsze. O osobie, której zaufa nie zapomni przez dłuższy czas.